Wiadomość dla Garcii

Take-A-Message-To-Garcia-PicDlaczego poniższy tekst miał każdy żołnierz Armii Radzieckiej podczas wojny z Japonią w 1918 r.?

Dlaczego Japończycy kiedy znaleźli go u jeńców i przetłumaczyli,  pośpiesznie dali każdemu żołnierzowi armii japońskiej?

Jeśli jesteś przedsiębiorcą, szefem, managerem – to jest właśnie dla Ciebie ale przede wszystkim dla każdego Twojego PRACOWNIKA.

 

Ty od razu zrozumiesz istotę sprawy ale jeśli zrozumie to Twój Pracownik, zrozumie tak naprawdę istotę i powagę sytuacji, w której jest Twój biznes – wygrałeś.

Polecam wykorzystać go podczas rekrutacji pracowników. Dać go do przeczytania i poprosić o opinię, wtedy zaoszczędzisz dużo czasu i pieniędzy.

Dlaczego warto poznać i stosować przekaz tego eseju?

Dlatego, bo każdy z nas powinien umieć zachować jak główny bohater a jednocześnie otaczać się własnie takimi osobami jak główny bohater.

Zapraszam do wyśmienitej lektury.

===================================

WIADOMOŚĆ DLA GARCII
Elbert Hubbard (1897r.) tłumaczenie Rafał Mirkowski

W całym amerykańskim biznesie jeden człowiek jaśnieje na horyzoncie mojej pamięci niczym Mars na perihelium.
Gdy między Hiszpanią a Stanami Zjednoczonymi wybuchła wojna, konieczna była szybsza komunikacja z przywódcą wojsk kubańskich. Garcia przebywał gdzieś w górskich twierdzach Kuby – nikt nie wiedział gdzie. Nie docierały do niego żadne listy ani wiadomości telegraficzne. Prezydent McKinley musiał nawiązać z nim współpracę, i to szybko.

Co robić!

Ktoś powiedział do prezydenta: „Jest pewien człowiek o nazwisku Rowan; jeśli ktokolwiek potrafi odnaleźć Garcię, to tylko on”.
Wezwano go i wręczono mu list z poleceniem dostarczenia Garcii. Szczegóły całej akcji są takie:

Człowiek o nazwisku Rowan wziął list i szczelnie zamknął go w impregnowanej torbie, którą powiesił sobie na sercu, po czterech dniach przybił pod osłoną nocy do wybrzeży Kuby, zniknął w dżungli, a po trzech tygodniach wyszedł po drugiej stronie wyspy, przebywszy pieszo wrogi kraj, odnalazł Garcię i doręczył mu ów list. Cała reszta historii to są rzeczy, o których nie będę opowiadał.
Najważniejsze jest to: McKinley dał Rowanowi list z poleceniem doręczenia go Garcii. Rowan wziął list i nie zapytał: „A gdzie on jest?”

Na Odwiecznego!

Oto człowiek, którego sylwetkę powinno się odlać w niezniszczalnym brązie, a odlew postawić w każdym amerykańskim college’u. Gdyż, to nie książka jest tym, czego potrzebują młodzi, uczący się ludzie ani instrukcje dotyczące tego czy tamtego; młodzi potrzebują solidnej konstrukcji moralnej, dzięki której będą lojalni i godni zaufania, będą działać bezzwłocznie i koncentrować całą swą energię na powierzonym zadaniu, dzięki której będą robić, co należy – „zaniosą wiadomość Garcii”.

Generał Garcia już nie żyje, ale są inni jemu podobni. Każdemu, kto kiedykolwiek usiłował zrealizować przedsięwzięcie, wymagające współpracy wielu osób, zdarzało się być niemal wstrząśniętym głupotą przeciętnego człowieka – jego brakiem zdolności lub chęci skupienia się na danej rzeczy i zrobienia jej.

Niedbała pomoc, głupia nieuwaga, podszyta abnegacją obojętność i działanie pozbawione entuzjazmu zdają się wysuwać na pierwszy plan. Nikomu nic się nie udaje, chyba że jakimiś pokrętnymi sposobami, wraz ze zmuszaniem innych do pomocy lub werbowaniem pomocników przekupstwem. Albo wtedy, jeśli Bóg w swej dobroci uczyni cud i ześle do pomocy anioła światłości.

Wyobraź sobie taką sytuację: siedzisz w swoim biurze, w zasięgu sześciu podwładnych. Wzywasz któregoś z nich i mówisz: „ Proszę zajrzeć do encyklopedii i zrobić dla mnie krótką notatkę na temat życia Correggia” .
Czy podwładny ze spokojem odpowie: „Oczywiście, proszę pana”, po czym weźmie się do roboty? Z pewnością nie. Spojrzy na ciebie niepewnym wzrokiem i zada co najmniej jedno z następujących pytań:
A co to za Corraggio?
O jaką encyklopedię chodzi?
Gdzie ona jest?
Czy należy to do moich obowiązków?
A może chodzi panu o kogoś innego?
Dlaczego Charlie tego nie zrobi?
A co nie żyje?
Mam to zrobić teraz?
A może przynieść panu tę encyklopedię i sam pan sobie przeczyta?
A w ogóle to po co panu ta notatka?

Mogę się założyć, że gdy już odpowiesz na wszystkie pytania i wyjaśnisz, jak odnaleźć pożądane informacje i dlaczego ich potrzebujesz, twój pracownik pójdzie i powie któremuś z pozostałych pięciu, by znalazł coś na temat Corregia – po czym wróci informując, że nikt taki nie figuruje [Corregio – malarz włoski]. Oczywiście mogę przegrać zakład, jednak statystycznie rzecz biorąc, raczej nie przegram. Jeśli jesteś rozsądny, nie będziesz zawracać sobie tłumaczeniem swojemu „pomocnikowi”, że Corregio jest pod „C”, a nie pod „K”, ale uroczo się uśmiechniesz i powiesz: „Nieważne”, po czym sam poszukasz. Ta niezdolność do samodzielnego działania, ta moralna głupota, niemoc woli i niechęć do zabrania się do roboty z entuzjazmem i zapałem – oto, czym karmi się czysty socjalizm. Jeśli ludzie nie będą działać dla siebie samych, co zrobią, gdy korzyść z ich wysiłku będzie dzielona na wszystkich?

Pierwszemu „pomocnikowi” wydaje się być niezbędnym a strach przed „wylaniem” trzyma takich wielu w sobotni wieczór na stanowisku. Daj ogłoszenie, że potrzebujesz stenografa, a dziewięciu na dziesięciu kandydatów nie będzie potrafiło poprawnie literować ani stawiać znaków interpunkcyjnych, na dodatek uważając, że nie jest to konieczne. Czy ktoś taki może zanieść list do Garcii?

„Widzi pan tamtego buchaltera?” – zapytał mnie brygadzista w pewnej fabryce.
„ Tak, a o co chodzi?” .
„To świetny księgowy, ale gdybym wysłał go do miasta w jakiejś sprawie, mógłby wstąpić po drodze do 4 barów a po dotarciu na Main Street zapomniałby już po co został wysłany”.
Czy takiemu człowiekowi można powierzyć zaniesienie listu do Garcii?

Ostatnio słyszy się mnóstwo chwytających za serce słów współczucia dla „uciskanych pracowników zakładów, które wyzyskują siłę roboczą”, czy dla „bezdomnych włóczęgów, szukających uczciwego zatrudnienia”, a wraz z tym mnóstwo ostrej krytyki pod adresem ludzi władzy.

Za to nic się nie mówi o pracodawcy, który przedwcześnie się starzeje, podejmując daremne wysiłki nakłonienia swoich niechlujnych podwładnych do inteligentnego wywiązania się z powierzonych im zadań, oraz długo i cierpliwie usiłując zwerbować „pomocników”, którzy tylko się obijają, gdy ten odwróci się od nich plecami. W każdym zakładzie pracy trwa nieustanny proces wymiany pracowników. Pracodawca bez przerwy odsyła „pomocników”, którzy udowodnili swą niezdolność do działania na rzecz interesów przedsiębiorstwa, a na ich miejsce przyjmuje innych. I czy dzieje się dobrze, czy źle, ta wymiana wciąż trwa; jedynie, gdy czasy są wyjątkowo ciężkie, a pracy mało, sortowanie jest bardziej kategoryczne – niekompetentni i bezwartościowi odchodzą na zawsze. Zostają zaś ci, którzy nadają się najlepiej. Własna korzyść skłania pracodawców do zatrzymania ludzi najlepszych – tych, którzy potrafią „zanieść Garcii wiadomość”.

Znam kogoś, kto naprawdę dużo potrafi, lecz nie jest w stanie poprowadzić własnej firmy, a przy tym nie nadaje się do pracy dla kogoś innego, gdyż nosi w sobie nieustanne podejrzenie, że jego pracodawca go wykorzystuje i ciemięży lub przynajmniej ma taki zamiar. Nie umie wydawać poleceń i nie chce ich przyjmować. Gdyby polecić mu zaniesienie wiadomości Garcii, prawdopodobnie odpowiedziałby: „Sam ją sobie zanieś!”.
Dziś ten człowiek włóczy się po mieście w poszukiwaniu pracy, a wiatr przewiewa na wylot jego wytarty płaszcz. Nikt, kto go zna, nieodważny się go zatrudnić, bo to zwykły podżegacz i maruder. Jest obojętny na logiczne argumenty, a jedyne co robi wrażenie, to palec wystający mu z buta.

Oczywiście, wiem, że ktoś tak wypaczony moralnie jest równie godny pożałowania, jak człowiek upośledzony fizycznie. Jednak w tym naszym użalaniu się nad ludzkim losem urońmy łzę również i nad tymi, którzy podejmują ogromne wysiłki by utrzymać na powierzchni duże przedsiębiorstwa; których godziny pracy nie są ograniczone gwizdkiem; których włosy stają się szybko siwe z powodu wiecznych zmagań z abnegacją i obojętnością, z niechlujną głupotą i bezduszną niewdzięcznością swoich pracowników; i którzy, gdyby nie owe przedsiębiorstwa, równie chodziliby głodni i bezdomni.

Przedstawiłem ten problem zbyt dosłownie być może, lecz gdy świat płacze nad nędzarzami, chciałbym wyrazić nieco współczucia dla tego, któremu się powiodło – dla człowieka, który wbrew poważnym przeciwnościom losu, kierował wysiłkami innych, a odniósłszy sukces, stwierdza, że nie ma w nim żadnego głębszego sensu: nic poza dachem nad głową i przyodziewkiem. Pracowałem za dniówkę, ale byłem też pracodawcą dla robotników i wiem, że obie strony maj coś do powiedzenia. Ubóstwo samo w sobie nie jest czymś doskonałym, a łachmany nie są niczym godnym polecenia; nie wszyscy pracodawcy są pazerni i aroganccy, tak jak nie wszyscy biedni są prawi i cnotliwi. Moje serce otwiera się na tego, kto wykonuje swoja pracę , gdy szefa nie ma w pobliżu oraz na tego, kto doręczając list do Garcii, nie zadaje żadnych idiotycznych pytań, tylko natychmiast bierze się do roboty – bez zamiaru wyrzucenia go do najbliższego kanału ściekowego, czy zajmowania się czymkolwiek innym, tylko nie dostarczeniem go adresatowi, nie „dając sobie luzu”, ani nie strajkując dla wymuszenia wyższych stawek.

Cywilizacja to jedno długie, niespokojne poszukiwanie takich osób. Wszystko, o co taki człowiek poprosi, powinno by mu dane. Jest on pożądany w każdym mieście, miasteczku i wsi – w każdym biurze, sklepie, magazynie i fabryce. Świat wypatruje go z utęsknieniem, potrzebuje go i to bardzo – człowieka, który „zaniesie wiadomość Garcii”.

==================================================

Pozdrawiam

Rafał Mirkowski

Czy jesteś człowiekiem, który zaniesie wiadomość dla Garcii?
Czy masz takich ludzi wokół siebie?

Jeśli chcesz dowiedzieć się jak to zrobić zapraszam na szkolenie https://multiplanowanie.pl/warsztaty/on-line/multiplanowanie-skuteczne-zjednywanie-klienta-otwarte.html